Jesli idzie o takie tematy, to chciałabym napisać mądrze, tak z „klasą”… Ale po prostu napiszę tak, jak czuję na ten moment.
Co to jest ta „praca z Rodem”? Czym jest Ród?
Na pewno wszyscy wiedzą, ale może przypomnę, że są to nasi przodkowie, z definicji to szereg pokoleń – grupa ludzi złożona z rodziców, dzieci, wnuków i bliskich krewnych. Dla mnie natomiast praca z Rodem, to nic innego jak oczyszczenie, naprawienie, wyrównanie energii czy po prostu uwolnienie… Bo tak naprawdę uzdrawiamy traumy, oczyszczamy z klątw czy złożyczeń i najważniejsze – WYBACZAMY.
A jak to się ma do nas?
Powiem na własnym przykładzie, bo wtedy będzie łatwiej wytłumaczyć jakie przed nami stoi wyzwanie…
Szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, w jednym z odczytów z Kronik Akaszy, padło hasło, że mam uzdrowić linię kobiecą mojego rodu. Fajnie brzmi, prawda? Z jednej strony ciekawość,
a z drugiej – czy ja sobie z tym poradzę…? Jako numerologiczna jedynka, bez dłuższego namysłu po prostu podjęłam wyzwanie.
Nie będę wchodziła w szczegóły, bo bym tutaj książkę napisała. Natomiast dostałam wytyczne od Mistrzów i Nauczycieli z Kronik, dotyczących tego, co i w jaki sposób zacząć, na początek.
Wspomnę tutaj tylko, żeby się nie wydawało, że jedno działanie i wszystko się naprawi jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – to tak nie działa. Wszystko przychodzi w odpowiednim dla nas momencie i przede wszystkim wtedy, gdy jesteśmy już na to gotowi.
Wracając do tematu – po spaleniu kilku świec, oczyszczeniach w ciele oraz nieustającej huśtawce emocjonalnej myślałam, że juz po sprawie… nic bardziej mylnego. Kolejny odczyt w Kronikach i niespodzianka – najpierw powinnam wybaczyć seniorce mojego rodu czyli babci. Żeby było śmieszniej, to zastanawiałam się co ja takiego mam wybaczyć? Czarna dziura, bo nic nie przychodziło mi na myśl… I gdyby nie to, że możemy na siebie liczyć w Instytucie Numeroterapii, to z pewnością dalej bym siedziała i wertowała własne myśli.
Dlaczego warto prosić o pomoc?
Pewnie nasuwa się Wam tutaj pytanie – dlaczego sama sobie z tym nie poradziłam? Otoż dlatego, że inni na pewno widzą więcej i zobaczą to, czego my sami nie chcemy widzieć, bo np. mamy tendencję do usprawiedliwiania, łagodzenia… a tutaj trzeba poszukać głebiej – dlaczego, co było powodem… Mogą pojawić się wzorce lub traumatyczne przeżycia jak np. upokorzenie publiczne.
I tym sposobem niby “prosta” praca z Rodem, a ja ma coś wybaczać i to jest część pracy nad sobą! Opór jaki w tym momencie poczułam i złość siegały zenitu. Im dłużej odkładałam ten „etap” na później, tym częściej przychodziły sytuacje, które pokazywały mi, że bez tego stoję w miejscu i nie mogę ruszyć dalej. Zajęło mi troche czasu zanim ostatecznie zabrałam się ponownie, aby skończyć to czego się podjęłam…
Jak można pracować z energią rodu? Mój przykład
Bardzo w tym procesie pomogło mi napisanie kilku listów, które następnie spaliłam, a także wylanie morza łez… łez, które oczyszczają. Potrzebowałam także wsparcia energetycznego, którego udzieliły mi zaprzyjaźnione Numeroterapeutki, ponieważ doświadczałam również bolesnych procesów w ciele, a dzięki energii Reiki przebiegały one dużo łagodniej.
Mogę powiedzieć, że nie jesteśmy niczym innym jak wypadkową naszego rodu. Dlatego czujemy nieodpartą potrzebę jego uzdrawiania. Ale tak naprawdę to Ród nas wybrał. Nie ugadali się przy herbatce i wskazali przypadkiem na mnie czy na Ciebie, ale myślę, że dlatego iż jesteśmy bardziej świadomi, mamy odpowiednie narzędzia, żeby poradzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami jakie przed nami stoją.
Gra warta świeczki – dlaczego przodkowie mają na nas wpływ?
I nie, nie jest łatwo… ale robimy coś, czego nasi przodkowie, z tylko im znanych powodów, nie byli w stanie sprostać i odrobić lekcji, jakie dawało im życie.
Hellinger mówi, że pracując z rodem uzdrawiamy 7 pokoleń wstecz i 7 pokoleń do przodu…
Gra warta świeczki, prawda?
Ale powinnam wspomnieć o ważnej rzeczy tutaj – w tym procesie nie jestem sama… Są w nim kobiety z mojej linii czyli babcia, mama, siostra i jej 5-letnia córka oraz ja, która to zapoczątkowałam. Więc kiedy siostra pisze mi wiadomość , że wszystkie w jednym czasie chorują i opisuje co się dzieje, korzystając z wiedzy Louise Hay na temat psychosomatyki lub totalnej biologii, które mówią nam o tym, że każda choroba znajduje swoje podłoże w naszych emocjach, myślach i doświadczeniach – mam potwierdzenie, że proces idzie do przodu i w dobrym kierunku.
Od razu tutaj nadmieniam, żeby uspokoić obawy, bo jest też mowa o dziecku, że najbardziej procesy odczuwam tutaj ja… mała ma zazwyczaj katar i stan podgorączkowy. Wszystko układa się w piękną całość… Moja praca się jeszcze nie skończyła, nie mam córki, ale mam cudownego syna, więc on pokazuje mi tutaj co jeszcze mam w sobie do przepracowania, aby dopełnic uzdrowienie rodu…
Na pewno warto podjąć takie wyzwanie. Ale oczywiście wybór zawsze należy do każdego z osobna.
autorka tekstu: Wioletta Paslawski
– numeroterapeutka współpracująca z Instytutem Numeroterapii