-26– ta karma jest jedyną, której wystąpienie w Portrecie Numerologicznym informuje o tym, że w przeszłych życiach zaciągnęliśmy dług wobec własnego ciała. Nie będę pisała na ten temat – na YT można wysłuchać wielu prelekcji, skupię się zaś na jej wpływie na moje życie.
Dzięki Numerologii dowiedziałam się, że ją mam w Portrecie Numerologicznym, wiem czym ona jest, jak wpływa na moje życie, osiągnęłam zrozumienie tego, jaki ma wpływ na ziemską drogę mojej Duszy oraz jak ją wypaliłam. I właśnie opowieścią o procesie wypalania karmy, pragnę się z Wami podzielić, a ponieważ Liczba 26 umiejscowiła się w mojej podwibracji, doświadczyłam jej silnego oddziaływania.
Ja – Ósemka
Jestem z natury silną, nieustraszoną wojowniczką o sprawiedliwość, o zasady, itp., miałam w sobie jednak wiele blokujących mój rozwój emocji i kodów.
Za wtopieniem ich w moją podświadomość stała proza życia – praca, a raczej nie praca sama w sobie, a długotrwały brak współpracy z przełożonym, który pojawił się w firmie 18 lat temu – osobowość z wybujałym ego, narcystycznymi zapędami, manipulator.
Po jego wejściu w firmie nastał ciężki czas rywalizacji, kiedy jednością kadry szarpnęły turbulencje. Po kilku latach panowania i psucia relacji doszło do rozłamu, zaginęło zaufanie, wzajemny szacunek, sympatia, zagościła zaś niechęć– zadziałały mierzone w nas metody manipulacji. Jako osoba sensoryczna bardzo ucierpiałam na tym procesie- po kilku latach pracy w tym rozmontowanym systemie kooperacji miałam siebie – osobę rozklekotaną, deprecjonowaną, u której zaczęły się początki różnych chorób o niezidentyfikowanym podłożu, z pierwszymi symptomami wypalenia, a nawet depresji. Mój system wartości padł – nastąpił czas przeżywania ciężkich emocji -rozczarowania, żalu, niepogodzenia, braku akceptacji, złości, agresji na zewnątrz i do wnętrza.
Nasuwa się pytanie, jak to powiązać z moją opowieścią o karmie 26?
Otóż, to właśnie od początku współpracy z nowym szefem rozpoczął się proces przepalania Karmy- na przestrzeni tych kilkunastu lat wspólnej pracy, przypominających nieco czas zniewolenia, moje źle traktowane ciało cierpiało, buntowało się, wysyłało do mnie sygnały, ale nie umiałam tego nazwać i przypisać przepalaniu karmy – nie posiadałam takiej wiedzy. Nie odpoczywałam, mój mózg był w ciągłej pozycji „obrony lub ataku”, gnałam jak szalona, nie miałam chwili dla siebie – liczyła się firma, niestety, równolegle z moim poświęceniem nie szło docenienie wkładu pracy, ani słowne, ani finansowe – czułam się wykorzystywana i oszukiwana, trochę jak niewolnik, ciągle słyszący słowa „ale ty to musisz!”, na każdym kroku następowała próba osłabienia mojej ugruntowanej przez wcześniejsze lata pracy pozycji. Moja siła była zbyt duża dla nowego szefa, a moje ego … cóż, nie chciało spasować – można się domyślić, jak wybuchowa była to mieszanka – przerabiałam więc te swoje niewolnictwo przez kilkanaście lat.
Na szczęście dzisiaj, na rok przed emeryturą, ta przygoda kończy się dla mnie głębokim uświadomieniem i akceptacją, wiem, że cała ta historia była doświadczaniem i przepalaniem przez moją Duszę karmy 26 – dałam się ponieść, pozwalając na pozytywne zakończenie tego procesu.
Beata