Dzisiaj poruszymy temat przygotowania się do trudnej rozmowy z partnerem.
Większość osób bardzo lubi być w związku, dąży do tego. Najpierw wydaje się, że będzie super, pięknie i wspaniale, a później jest różnie. Myślę, że ludzie, którzy obiecują sobie wszystko na ślubnym kobiercu, nie biorą pod uwagę tego, że może coś pójść nie tak, że mogą być problemy itd. I oczywiście nasuwa się pytanie: Czy jakby wzięli to pod uwagę, to uniknęliby tych problemów? Tego nie wiemy, nie mamy jak sprawdzić.
Czy boimy się trudnych rozmów?
Chcę powiedzieć o takim temacie, że choćby to był najlepszy związek świata, to zawsze możesz się znaleźć w sytuacji, w której coś takiego się wydarzy, że będziesz musiał/musiała o tym porozmawiać z partnerem/partnerką. I może być tak, że nie masz z tym żadnego problemu bo jesteś osobą, która po prostu ‘wykłada karty na stół’ i mówi: “dzieje się tak i tak, co z tym robimy?”. Ale może też być dokładnie inaczej i możesz mieć problem z jakąś kwestią i to będzie powodowało problem z podjęciem rozmowy na ten temat. I o tym właśnie dzisiaj postaram się powiedzieć. Dlaczego czasami jest tak, że mamy do przeprowadzenia rozmowę, która z wielu powodów musi być przeprowadzona a bardzo się tego boimy.
Na początku uświadom sobie o co chodzi.
Dlaczego tak bardzo się boisz tego? Czego tak naprawdę, po pierwsze, oczekujesz od tej rozmowy? Po drugie, czego się boisz? Te dwie rzeczy są ze sobą bardzo połączone.
Na przykład miałam kiedyś klientkę, która wplątała się w taki związek, gdzie facet się do niej wprowadził, ale kompletnie nie dokładał się do rachunków. Nie było na ten temat rozmowy, nie było pytania i ona wzięła na siebie odpowiedzialność finansową, czyli opłacała wszystkie rachunki. To było jej mieszkanie, więc ona robiła wszystkie te opłaty (remonty, opłaty eksploatacyjne, inne rzeczy) ale oprócz tego ona robiła zakupy domowe, gotowała, prała, sprzątała itd. a ten mężczyzna, który się do niej wprowadził po prostu był. Korzystał ze wszystkiego, mówił jak bardzo ją kocha, mówił jaki jest z nią szczęśliwy, jak ona mu odczarowała życie itd. I oprócz tego, że to mówił, to korzystał bez żadnego wkładu finansowego ze wszystkich tych dobrodziejstw, które ona proponowała. Ona tak wytrzymała miesiąc. W tym miesiącu przytyła 7 kg, bo dusiła to w sobie, nie wiedziała co z tym zrobić, więc przyszła na terapię. Pierwsze pytanie jakie zostało jej postawione to: Czemu z nim o tym nie porozmawiasz? Dlaczego zostawiasz ten temat? Dlaczego nie zaproponujesz pójścia na wspólne zakupy? Dlaczego nie powiesz mu o tych rachunkach? Jak ja zadawałam jej te pytania, to ona coraz bardziej płakała. No i co się okazało? Że ona nie rozmawia z nim na ten temat, bo boi się, że jak mu powie, że on się ma dokładać, to on z nią zerwie i się wyprowadzi i skończy się związek. I tego, że gdy on się wyprowadzi odetnie się jej cała energia miłości, dobrego seksu, dobrego spędzania razem czasu itd. Więc ona podświadomie zrobiła sobie taki rachunek zysków i strat i wyszło jej (podświadomie), że bardziej się opłaca płacić za to wszystko i mieć dostęp do tego, co on oferuje, niż zaryzykować i być może to stracić. Zapytałam jej: ile jeszcze jesteś w stanie to wytrzymać? Jak w ogóle czujesz się w tej sytuacji, że jesteś utrzymywaczem? Czy to jest dla ciebie tak naprawdę w porządku? Być może jesteś w stanie to zaakceptować i wtedy idziemy w próbę akceptacji takiego faktu. W takiej rozmowie sama ze sobą stwierdzisz, że: “ok, uczę się to akceptować, zostawiam tak jak jest”. I wtedy wykonujemy zupełnie inne ćwiczenia. Ale może być tak, że w tej rozmowie ze sobą dochodzisz do tego, że mimo wszystko kompletnie nie masz w sobie na to zgody, żeby ta sytuacja trwała dłużej. I właśnie wtedy zaczyna się praca: Dlaczego jestem w tym miejscu?
Kluczowe jest, żeby się dowiedzieć, dlaczego podświadomość nam to właśnie wszystko zorganizowała. Po milionie pytań i po kilku głębokich medytacjach z moją klientką, doszłyśmy do tego, że ona ma taki program w podświadomości, który się nazywa: “płacę za miłość”. Ona miała bardzo głęboko zakorzenione przekonanie, że żeby ktoś ją kochał, to ona musi za to płacić. I zanim doszło do rozmowy z partnerem, to my dwa miesiące pracowałyśmy nad tym, żeby ona uwolniła się od tego programu. Bo ten program powodował, że ona się bała porozmawiać, bo bała się, że on ją zostawi. Musiałyśmy najpierw odnaleźć ten program, później go skasowałyśmy i później ta rozmowa odbyła się po prostu w sposób naturalny. Ona zaprosiła go na kolację i powiedziała: “Słuchaj, jesteśmy ze sobą już trzy miesiące i to jest czas najwyższy żebyśmy zdecydowali co robimy z naszym związkiem dalej. Bo jeżeli sprawdziliśmy to i dobrze nam się razem mieszka, to bardzo by mi na tym zależało, żebyś partycypował w kosztach. I nie proszę cię z żadnego innego powodu, tylko z tego, że tak jest na ziemi, że jeżeli razem mieszkamy, razem mamy rachunki, razem jemy to jest to nie w porządku, że płaci za to tylko jedna osoba.” I żeby taka rozmowa mogła się odbyć, to ta moja klientka musiała się spotkać sama ze sobą, zrozumieć, zaakceptować, uzdrowić, rozpuścić, napełnić się innym wzorcem i wtedy taka rozmowa może przebiec naprawdę dobrze.
Kolejna sytuacja…
Związek trwa już rok i to jest związek na zasadzie “spotykajmy się w piątek, pojedźmy gdzieś w sobotę, wrócimy w niedzielę i w niedzielę wieczorem każdy idzie do swojego życia”. Dla mojej klientki to na początku było super rozwiązanie, ale po pewnym czasie, w naturalny sposób zapragnęła czegoś więcej, zapragnęła z tym partnerem spróbować zamieszkać, tak kolokwialnie mówiąc – zrobić następny krok. Przyszła do mnie w momencie kiedy uświadomiła sobie, że to wymaga rozmowy. Bardzo się stresowała tą rozmową, nie wiedziała jak ją zacząć. Obserwuję u moich klientów taki opór na to, żeby powiedzieć komuś o swoich uczuciach. Bierze się to prawdopodobnie z tego, że może gdzieś mamy jakąś sytuację np. w podstawówce, która mówi o tym, że wyznaliśmy komuś nasze uczucia, a ktoś ich nie odwzajemnił. Było tak dużo wstydu, dużo trudności emocjonalnych związanych z tą sytuacją. I my teraz w dorosłym życiu tak mówimy: Może cię trochę kocham ale nie wiem czy chcę ci to powiedzieć albo sama nie wiem czy cię kocham bo sobie zabraniam tego uczucia itd. No i teraz jak to wszystko ograć?
Przede wszystkim, tak jak w poprzednim punkcie:
Zastanów się o co tak naprawdę chodzi?
Czego się boisz? I wyszło nam, że moja klientka (po oczywiście odpowiedniej ilości testów, ćwiczeń i analizy) boi się tego, że on jej odmówi, że ona pokaże się ze swoją propozycją, ze swoimi uczuciami, a on jej odmówi i ona wtedy uzna, że to jest koniec ich związku. A ona tego bardzo nie chciała, bo to był taki partner przyciągany, wymarzony, wyśniony, bardzo jej pasował. Ona bardzo chciała zrobić ten następny krok i bardzo się bała, że go tym spłoszy. Historia skończyła się w ten sposób, że zaproponowałam, żeby ona poprowadziła tą rozmowę na totalnym luzie. “Słuchaj ja tutaj oficjalnie chce z tobą budować życie, zamieszkajmy razem” – bo to będą takie półoświadczyny, a tego właśnie ona się bała. I w ogóle nie trzeba iść w tą sytuację, w ten sposób, tylko wziąć kogoś na rozmowę do parku albo do kawiarni i zapytać się: “Słuchaj w którą stronę zmierza nasz związek według ciebie?”. I poczujcie różnicę w powiedzeniu “chcę z tobą zamieszkać, chcę z tobą żyć, być może chcę mieć z tobą dzieci” a druga opcja jest taka “w którą stronę według ciebie zmierza nasz związek, jak ty to dalej widzisz?”. Bo jeżeli zaproponujesz komuś to drugie rozwiązanie, to oprócz tego, że według mnie fajniej to brzmi, to pokazujesz jak bardzo szanujesz jego uczucia i poglądy. A to jest dla ludzi bardzo ważne żeby byli szanowani. I po takiej rozmowie już wiesz co dalej: czy ten partner jest zainteresowany tym, żeby pójść z tobą ten krok dalej czy dla niego optymalnie i dobrze jest tak jak jest.
Ale co z tym lękiem?
No dobra ale dalej mamy lęk, że on jednak nie będzie chciał iść z nami dalej. I w tym momencie ja zawsze mówię: “Nie bój się na zapas, bo nie wiesz co się wydarzy”. Jeżeli zadamy otwarte pytanie, żeby poznać czyjąś perspektywę, czyjeś pomysły, czyjeś możliwości, czyjeś chęci, to może tam się wydarzyć wszystko. Natomiast prawda jest taka, że jeżeli ten partner nie będzie chciał z tobą zamieszkać, a ty już jesteś na to gotowa, to najzdrowiej dla ciebie będzie dowiedzieć się o tym jak najwcześniej. Często mamy taką tendencję do przedłużania czegoś, na co nie mamy ochoty. Bronimy się, jest nam niewygodnie, odkładamy.
Ja mam tak na przykład z obieraniem ziemniaków. Przepraszam, że taki prosty przykład, ale jak sobie pomyślę, że mam iść obierać ziemniaki, to wolę umyć okna, gdzie okien myć też nie lubię, ale wolę. I generalnie robię wszystko, żeby tych ziemniaków nie obierać. I o ile z ziemniakami jestem w stanie to jakoś ograć (bo na szczęście w marketach są takie ziemniaki już ugotowane i jak bardzo potrzebuje, to kupuję po prostu te ugotowane ziemniaki), to z trudnymi rozmowami nie opłaca nam się czekać. Bo w pewnym momencie następuje taka sytuacja, że zamiatamy problem pod dywan. I wiecie co ten problem tam robi? Zaczyna rosnąć i gnić. I jak wyjmujemy zgnity ogromny problem spod dywanu, to mamy o wiele więcej roboty. Więc jeżeli dzisiaj jesteś w sytuacji, gdzie czeka cię trudna rozmowa, to pamiętaj, że to jest kolejny moment gdzie możesz coś uzdrowić w sobie, gdzie możesz nad sobą popracować i zobaczyć dlaczego boisz się tej rozmowy. I oczywiście każda rozmowa może zakończyć się nie w sposób jaki byś chciał żeby się zakończyła. Ale wszyscy mamy wolną wolę i ten partner może zwyczajnie nie chcieć innego związku. Ma do tego prawo ale ty masz prawo chcieć i wtedy zadajemy sobie kolejne pytania: czy ja jeszcze wytrzymam w tym związku i też przestanie mi na tym zależeć? Czy jednak czas ten związek zakończyć i przyciągnąć kogoś kto będzie ze mną bardziej kompatybilny? Podałam tu dwa skrajne rozwiązania, ale możliwości jest cała paleta.
Dokładnie tym zajmujemy się numeroterapii, więc zapraszam cię serdecznie, jeśli temat z tobą rezonuje, na indywidualne konsultacje do dziewczyn albo też zapraszam cię na kurs przyciągania miłości, który co roku robię w lutym z okazji Walentynek.
Zapraszam serdecznie www.instytutnumeroterapii.pl