Droga do siebie

Wszystko po coś się dzieje, a ludzie, których spotykamy, to nasi nauczyciele. Dzięki temu przechodzimy niesamowitą transformację. Dostrzegając to, otwieramy się na nowe możliwości, uwalniając się od fałszywych przekonań, traum, lęku, który tak naprawdę nie jest nasz. Opowiem o mojej przemianie, jaką udało mi się osiągnąć dzięki własnej sile, intuicji i dzięki ludziom, których spotkałam na mojej drodze. Jak ze smutnej, wystraszonej, walczącej o siebie istoty, zmieniłam się w pozytywną, czerpiącą radość z życia kobietę.

Cierpienie przez odrzucenie

Doznałam w życiu odrzucenia, cierpiałam z powodu niepowodzeń jakie doświadczałam, nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje. Moje zagubienie, błądzenie po omacku, niepewność, brak wiary w siebie, poczucie winy i lęk o przyszłość coraz bardziej i głębiej mnie paraliżowały. Miałam kłopoty i nie mogłam skupić myśli, nie mogłam podjąć decyzji, a bardzo chciałam, aby mój los zmienił się. Żyłam trochę marzeniami, nie wiedziałam jak te marzenia wnieść w życie. Oczywiście odkładanie czegoś na później stało się normą, chyba że ktoś oczekiwał czegoś ode mnie – wtedy starałam się nie zawieść, tak bardzo zapominając o sobie, że coraz dalej oddalałam się od siebie. Tak jakbym nie zasługiwała na nic lepszego, chociaż bardzo pragnęłam tego.

Brak wiary w siebie. Nie jestem dość dobra.

Niepewność i brak wiary we własne możliwości, spowodowały, że uwierzyłam, iż nie jestem dość dobra, aby zasługiwać na moje marzenia. Przekonanie, że nie jestem dość dobra miałam z dzieciństwa. Uwierzyłam w nie i tak samo myślałam, że są lepsi i gorsi, ja zaliczałam się do tych gorszych. Jako córka alkoholika otrzymałam bagaż, który dźwigałam przez wiele lat. Doświadczyłam dużo wstydu i przykrości w życiu, co spowodowało ukrywanie uczuć. Moja wrażliwość była pod powłoką obojętności, musiałam chronić własną wrażliwość. Wiedziałam, że muszę sobie poradzić i mimo ciężkich sytuacji, miałam w sobie dużo siły.

Poleciałam schematem i za męża wybrałam sobie człowieka z problemem alkoholowym, jak w domu rodzinnym, przecież znam takie życie i wiem, jak funkcjonować w takim układzie. Nie zrobiłam tego świadomie, nie zdawałam sobie sprawy na tamten moment, że idę w to samo. Miałam wiarę, że uzdrowię tego człowieka, niestety poniosłam klęskę. Dlatego moje szczęście w małżeństwie nie trwało długo, ponownie pojawił się wstyd, jak za czasów dzieciństwa. Nie chciałam tego, miałam inne cele w życiu, przecież z tego powodu opuściłam dom rodzinny. Moje małżeństwo zakończyło się tragicznie.

Brak zaufania – skąd się bierze? Jak sobie poradzić z zazdrością?

Podniosłam się z tego i postanowiłam zadbać o siebie. Nie bardzo mi się to udało. Weszłam w kolejny związek, w którym również nie czułam się komfortowo – pojawił się brak zaufania, zazdrość i kontrola. Słaba przyszłość w takim układzie, gdzie nie ma zaufania. Byłam sama z wszystkimi problemami, byłam w poczuciu obowiązku i winy. Traciłam kontrolę, nie miałam szacunku do człowieka, który wykorzystywał mnie finansowo i okłamywał, nie mogłam na niego liczyć. Pamiętam, jak byłam rozczarowana i nie mogłam zrozumieć, dlaczego. Jednak tkwiłam w tym wiele lat, miałam opór przed zmianą. Bo przecież tyle włożyłam w ten związek i teraz mam stracić?

Żyłam w trudnych związkach podświadomie, mogłam sobie ponarzekać na kogoś, pokrzyczeć, być ofiarą, katem i kim tam sobie chcę. Nie było nudy, działo się. Ja, ta porządna i ten tam, do niczego. Chciałam czuć się lepsza, ponieważ poczucie własnej wartości było na niskim poziomie.

Wewnętrzny krytyk

Nie rozumiałam dlaczego, ale wierzyłam, że nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. I tu włącza się mój krytyk: no tak, ale ja na nich nie zasługuje. Muszę być jeszcze lepsza, a będzie mi dane spotkać kogoś lepszego. Takie było na tamten moment moje przekonanie. Podjęłam jednak decyzję, że idę dalej, kończę związek, który mi nie służy. Wiedziałam, że jeśli nie dojdę do porozumienia sama z sobą, nic z tego nie będzie. Zaczęłam dostrzegać korzyści ze strat jakich doznałam, zawsze strata kojarzyła mi się z czymś złym, ponieważ coś mi zabiera. Ale nie tym razem, teraz zrozumiałam, że strata daje nowe możliwości, postanowiłam puścić kontrolę i zaryzykować. Jeśli chcemy zmiany, to musimy uznać, że jest to możliwe, więc niech się dzieje.

Prawo przyciągania – jak działa?

Pomimo złych doświadczeń w związkach, nie straciłam całkowitej wiary, zrozumiałam, że były to dobre lekcje dla mnie i wszystko zależy ode mnie. Dziś wiem, że prawo przyciągania jest niesamowite, pragniemy czegoś i jest, pod warunkiem, że faktycznie tego pragniemy. Na tamtą chwilę nie miałam tego, ponieważ nie potrafiłam uwolnić się od przekonań z dzieciństwa, byłam w schemacie, bałam się czegoś nowego i choć marzyłam o tym, to zwyczajnie się bałam.

Najbardziej na świecie pragnęłam mieć rodzinę zupełnie inną jaką miałam, kiedy byłam dzieckiem. Najważniejsze jest, aby wybaczyć sobie, nie izolować się, podziękować za doświadczenia i żyć dalej. Kolejny etap w moim życiu, już bardziej świadoma co się zadziało i jak do tego doszło, otwieram się na nowy związek, wychodzę za mąż. Nie ma znaczenia czy on przyciągnął mnie czy ja jego, nasze drogi spotkały się jakby nie po raz pierwszy. Uwierzyliśmy w siebie pomimo doświadczeń jakie nas spotkały w poprzednich związkach. Pomimo, że los wystawia nas na próbę, to jesteśmy razem. Idziemy razem przez życie, gramy w jednej drużynie, mamy podobne wartości i cele. Zupełnie inaczej niż było wcześniej, znamy swoje wady, które akceptujemy i naprawdę staramy się.

Dlaczego teraz jest inaczej? Ponieważ odnalazłam siebie, stworzyłam przestrzeń, odrodziłam się na nowo i odpuściłam kontrolę. Wciąż jestem w procesie przemiany, droga jest przyjemniejsza. Dziś wiem, że jestem wdzięczna za wszystko co się wydarzyło. Wzbogaciło to moje życie, nauczyłam się cieszyć, dbać o siebie, przyciągać szczęście. Jest to dla mnie rodzaj przebudzenia. Dostałam od życia dobre lekcje, które pozwoliły mi dostrzec kim jestem tak naprawdę.

Jestem spokojniejsza, już nie zamartwiam się i biorę to co daje mi wszechświat. Moje największe przebudzenie nastąpiło, kiedy to trafiłam do szkoły numerologii, a później numeroterapii Olgi N Stępińskiej. Nie mogłam trafić inaczej, ponieważ chęć wiedzy i zrozumienie siebie zaprowadziło mnie właśnie do Olgi, za co jestem wdzięczna całym sercem.

Jak widzicie nie ma przypadków i tak miało być, przyciągnęłam wszystko co mnie spotkało, a teraz żyję, czuje się wolna i bez ograniczeń, to co za mną już jest daleko, a to co przede mną to jak śpiewał Grechuta w pięknym utworze: „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”.

Dziękuję z całego serca wszystkim pięknym istotom, które pokazały mi drogę do siebie. 

Anna A Sztark Czerniec

× Jak możemy pomóc ?