Co chciałabyś przepracować?
Jako numerologiczna 33 przyszłam na kurs Numeroterapii w poczuciu pokory i z założeniem, że każdy ma coś do przerobienia. Stwierdziłam, że to będzie odpowiedni czas na moje „przerabianie”. Dlaczego tak założyłam? Kursy warsztatowe o tematyce terapeutycznej i pracy z energią dają możliwość odkrywania siebie samego. Tworzą bezpieczną przestrzeń do odnalezienia zakopanych, schowanych i ukrytych w nas lęków i trudnych przeżyć. To przestrzeń, w której wspierani i ośmieleni przez innych uczestników, dzielimy się.
Energia. Czym się dzielimy?
Energią, wszystkim tym, co zbudowaliśmy istniejąc tu i teraz, ale też w naszych poprzednich wcieleniach. Żyjąc – doświadczamy, a doświadczając – tworzymy energię. I właśnie mówiąc o tym jaka jest ta nasza energia, jak została wytworzona i jak wpłynęła na nasze ludzkie życie, odkrywamy siebie i pomagamy sobie oraz innym uczestnikom.
Już zanim rozpoczęłam kurs, wiedziałam co chcę w sobie przerabiać. Przeprowadziłam analizę programu kursu zaproponowanego przez Olgę. Potwierdziłam z nią jak duża będzie to grupa, bo choć lubię mówić do ludzi, to tłum mnie przeraża.
No i plan… plan musi być! Trzeba być zawsze dobrze przygotowanym, jeżeli chce się coś w życiu osiągnąć, bo w przeciwnym razie można zawieść innych. Postanowiłam kolejny raz przepracować moją niezbyt udaną relacje z matką. Nie z mamą, mamusia, lecz z matką. Energia dosyć ciężka, no bo i skala doświadczeń niełatwa. Powiedzieć „niezbyt udana relacja” to tak bardzo w stylu ciepłej, życzliwej i wiecznie pomagającej i opiekującej się innymi 33 numerologicznej (a taką właśnie wibracją jestem).
Relacja z mamą
Moja relacja z matką ogranicza się do akceptowania, że ona istnieje i, ponieważ mieszkam tysiące kilometrów od niej, że wypada od czasu do czasu złapać za telefon i sprawdzić, czy i jak ona żyje. Należy wysłuchać, co wydarzyło się u sąsiadów i tego co będzie jadła na obiad. No i kolejny raz pogodzić się również z tym, że nie padnie ani jedno pytanie jak ja się czuję i co słychać u mnie. To również czas, kiedy załącza mi się często okropna tęsknota za tatą. Powracają wtedy te ogromne pokłady ciepłej energii wytworzonej ze wspólnie spędzonego czasu, tych razem wypitych z nim herbatek i rozmów przy kuchennym stole. Powraca energia zbudowana ze współczucia dla niego, że jego życie nie było łatwe z tą kobietą. Wciąż odczuwam jak bardzo chciałam, aby był szczęśliwy i się nie martwił, bo ciągle wyglądał na martwiącego się. Jako dziecko chciałam, żeby był bezpieczny i uważałam, że moja matka go nie rozumie. Ja rozumiałam. Dużo trudnej energii wytworzyło się w moim domu rodzinnym, dużo krzyku, cierpienia i zawiedzionych oczekiwań. Codzienny strach przed tym, co się wydarzy i z czego nie będzie tym razem zadowolona moja matka sprawił, że zamiast myśleć i odczuwać, wiele matczynych prawd i przekonań przyjęłam ze strachu. Jako ta mała ‘6’, bo nie ‘mistrzowska 33’ jeszcze, bardzo przywiązana i pełna poświecenia dla swoich bliskich, chłonęłam te wyrażane przekonania jak gąbka.
Bagaż numerologicznej 33
Minęło wiele lat, a te matczyne „prawdy” wciąż ze mną pozostają. To właśnie dlatego wiele rzeczy w moim życiu wciąż „należy”, a życie musi być ciężkie i zaplanowane. Nie można również pozwalać sobie na uczucia, bo wtedy jesteśmy słabi. Moja Energia przyjęła wszystkie te przekonania i trudno mi już rozpoznać, czy są one matczyne czy moje? One są i ja istnieję w nich, funkcjonuję jako ich część.
33 numerologiczna chce pokoju na świecie, chce radości dla wszystkich, no i chce, żeby każdy kto potrzebuje pomocy ją otrzymał i żeby nikt nie cierpiał. Te stare dusze, jeżeli zdecydują się realizować przeznaczony im na to życie program, będą wiedziały, jak pomagać dojrzale. Będą czuły i umiały wspierać i nauczać. Będą przewodnikami. Ale zanim nimi będą, najpierw będą również ‘6’ – dziećmi, i będą chłonęły całą ludzką krzywdę, mocno i całym sobą.
Doświadczą dużo, bo mają niełatwe zadanie dla wcielenia wibracji 33. Aby przyjąć wibrację 33 i stać się przewodnikiem i nauczycielem, cała gama doświadczeń pomoże im odczuć i zrozumieć te doświadczenia, aby następnie podzielić się wiedzą z innymi.
Z tym silnym przekonaniem, że teraz jest w końcu najlepszy czas na przerobienie relacji z matką i że teraz to na pewno się uda, wsłuchałam się w wypowiedź jednej z uczestniczek kursu. Miałam zaraz po niej opowiedzieć co ja chciałabym na kursie osiągnąć i przepracować. Z oczami pełnymi łez opowiadała o ojcu. O jego agresji, krzykach i ogromnym żalu jaki do niego czuła. Siedziałam jak zaczarowana i słuchałam jak okropnie może zachować się dorosły mężczyzna. Poczułam dumę, że mój ojciec taki nie był. I zaraz po tej dumie przyszło pytanie. Gdzieś z tej trudnej energii relacji o jakiej słuchałam wybrzmiało pytanie.
Relacja z tatą
To jaki był?
Mój tato nigdy nie krzyczał. No ale też nie wyrażał emocji.
Mój tato był cierpliwy i nigdy się nie skarżył. No ale też nigdy nie wyrażał emocji.
Mój tato nigdy nie mówił mi, że mnie kocha. No bo nigdy nie wyrażał emocji.
I to był ogromny cios, odczuć ten chłód. Zobaczyć mojego ojca w obrazach mojego dzieciństwa, tak spokojnego a jednocześnie tak obojętnego. Pozwalającego mojej matce na godziny krzyku i narzekań. Patrzącego na nią krzyczącą i nie wyrażającego żadnych uczuć. Wychodzącego z domu w sprawach pilnych i niecierpiących zwłoki, kiedy ona cierpiała i była pełna rozchwianych emocji.
Nie udało mi się wysłuchać mojej przedmówczyni do końca. Wyłączyłam kamerkę i zatopiłam się pierwszy raz w tym faktycznym obrazie mojego ojca. Człowieka słabego, człowieka zwykłego. Człowieka niewyrażającego uczuć i uciekającego przed trudami. To nie była pokora i miłość – to był okropny strach dorosłego mężczyzny chowającego się za milczeniem i pozornym spokojem.
Nowy obraz matki, samotnej i udręczonej dniem codziennym. Do szaleństwa starającej się dorównać czyjemuś standardowi wzorowej mamy – to właśnie ten obraz pojawił się w mojej głowie. Już nie dal się zignorować. Przyniósł pokłady dawno zapomnianej żeńskiej energii mojego rodu.
Otworzyłam drogę do przepracowania relacji… z Ojcem.
Numeroteraputka „33”